Tydzień urlopu za nami:)


Minął już tydzień od naszego przylotu do Francji.  Początek zapowiadał się niebezpiecznie, ale to co spotyka nas teraz to bajeczna przygoda,  w "przykurzonej" południowe Francji:). Mamy już za sobą kilka pysznych i mniej smacznych posiłków.  Z pewnością bagietek,  ciasteczek i croissantów zjadamy ponad normę, każdego dnia.
 Czasami gotujemy własne posiłki, głównie makarony. Przysmak włoski wybitnie smakuje we Francji; ).  Dzisiaj na trasie chcieliśmy posmakować lokalnej kuchni. W drodze do Lezignon- Corbieres postanowiliśmy zatrzymać się w przydrożnej restauracji. Zamówienie przyjmował właściciel przy wsparciu kucharki. Próbowaliśmy zamówić obiad wegetarianski. Juz się wydawało, że mamy to i zjemy pyszne warzywa. Tutaj niespodzianka,  na stół wjeżdżają krwiste grillowane steki razy trzy:). Cóż trzeba uczyć się języka ojczystego kraju, do którego się podróżuje.
Wieczorem przetestowaliśmy ponownie znajomość francuskiego i tym razem  udało się. Przynajmniej kucharz postarał się przygotować danie  spoza karty.

                                  ........

T. twierdzi, iż  jesteśmy w krainie serów, win oraz dań mięsno-fasolowych i nic z tego nie smakujemy. Czyli jesteśmy ...
Daję mu jeszcze szansę. Wypoczywamy,  pedałujemy, zwiedzamy i głupotki opowiadamy. Chyba przez te francuskie codzienne bajeczki.

Pod naciskiem G i Ł korzystamy z basenów gdzie to jest tylko możliwe.
Spotykamy w drodze wielu przedstawicieli świata muzułmańskiego. Mieliśmy dzisiaj po drodze wstąpić na rynek do miasteczka  Trebes. Zrezygnowaliśmy jednak,  po przeczytaniu wiadomości z 23 marca 2018 r.

Strachy na lachy,  a do Marsylii w zdrowiu trzeba dojechać.


Komentarze