No więc

No więc dlaczego Lasso?
Zdajemy sobie, owszem, sprawę, że jest to pytanie, na które odpowiedź może wydać się  nudna, zatem nie obrazimy się, a wręcz zalecimy szanownemu czytelnikowi przewinięcie tego wpisu i przejście do rzeczy, naszym zdaniem, ciekawszych. Tylko i wyłącznie z powodu sumienności oraz potrzeby pełnej dokumentacji pewnych zdarzeń post ów zamieszczamy.

Kto zna nas ten wie albo i nie, że rok ten (a mierzymy lata, jak to rodzice, od wakacji do wakacji) spędziliśmy zakładając skrupulatnie karty chorobowe u kolejnych poradnianych i szpitalnych neurologów, urologów, chirurgów, szczękowców, wypełniając cierpliwie różne badania, od których włosy siwieją, robią się zmarszczki, a których na wakacjach wspominać się nie powinno i nie będziemy ( tym bardziej na nie zamkniętym  blogu)!
No więc dlaczego Lasso?

Pomysł tej wyprawy zaczął kiełkować pod koniec poprzedniego wyjazdu, tj. około połowy lipca. T. chciał do Szwajcarii, M. chciała nad morze. Po burzy mózgów z niezawodnym p. Piotrem z BestFlight wyszło nam, że najlepiej będzie wyjechać z Genewy, a wrócić z Marsyli, zwłaszcza, że znamy tamto lotnisko, a mając tyle bagaży nie jest to bez znaczenia.

No ale zaczęliśmy przeglądać dokładnie mapę, wybierać warianty trasy ze szczególnym uwzględnieniem atrakcji turystycznych i tych dla dzieci, topografii, przyrody, rodzaju dróg itp. i przestało nam się to wtedy składać do kupy. Trasa za krótka, bez ładnej plaży, trochę monotonna. Myśleliśmy, myśleliśmy, aż, eureka!, wpadliśmy na pomysł dodatkowego objechania j. Genewskiego. Czy to nie świetny pomysł? Być codziennie nad tym samym jeziorem, ale w innym miejscu, mieć pojęcie o wszystkim wokoło coraz większe, obserwując te same, ale zmieniające się widoki? Te same góry? W dodatku docierając po jakimś czasie do punktu startu i pod innym już kątem spojrzeć na to co było na początku?

Zazwyczaj zarys podróży mamy gotowy w listopadzie, w styczniu kupujemy bilety na samolot, a do lutego trasa jest kompletna, a hotele zarezerwowane. Kto przygotowywał kiedyś taki wyjazd ten wie ile to roboty i jak wcześnie trzeba zacząć. Tym razem do marca nie było nic. Wychodzenie z choroby jest rzeczą mozolną, a czasem bardziej w swoim przebiegu formą sinusoidy, teraz powiemy, że fali. My, tylko my wiemy, jak bardzo wyjazd ten do ostatniego dnia (dosłownie)  wisiał na włosku. Czy jesteśmy na górze sinusoidy? Czy się wznosimy?
Tak więc trasa naszej wycieczki ma na mapie kształt lassa. Obejmuje jezioro, biegnie do morza. Ma trochę wzniesień, bywa też płasko, są dwa kraje, powinno być ciekawie.
A zatem już wiadomo, dlaczego lasso. Najprostsza odpowiedź jest po to aby się nim ( nią, tą podróżą) mocniej jeszcze uczepić życia, czego i wam życzymy.

Komentarze