Życzliwość

Dzisiejsza podróż do Izeron upłynęła nam pod znakiem życzliwości. Zaraz po tym, jak wyjechaliśmy z hotelu trafiliśmy na kolejne remont, tym razem na ścieżce rowerowej, którą mieliśmy jechać przez ponad 30 km. Pomyśleliśmy, masakra!!! Aż tutaj starszy mężczyzna, który jechał przed nami na rowerze,  porozumiewawszy  się z nami na migi, postanowił  wybawić nas z  opresji.


W konsekwencji, nadrobił 2,5 km i przewiózł nas skrótem. Dla nas to była ogromna ulga. Podziękowaliśmy serdeczenie!!
 Rowerzysta życzliwie się uśmiechnął i odjechał w przeciwnym kierunku. My zaś mogliśmy kontynuowac podróż. Jadąc dalej, zbliżała się pora obiadu, postanowiliśmy  więc zatrzymać się w przydrożnym barze u podnóży Alp. Zresztą cześc naszej ekipy potrzebowała pilnego odpoczynku.


 W barze  było miło, ale posiłek niezbyt wykwintny;). Płacąc rachunek, włacicielka lokalu zachwyciła się naszymi drobnymi monetami ze Szwajcarii. M. postanowila jej 2 franki w monecie sprezetnować
 Zachwycona, przytuliła monetę do piersi, a w dowód  wdzięczności przyniosła G i Ł po dużym lodzie!!. Taka to prosta historia, ale bardzo uskrzydla w temacie życzliwości  na obczyźnie. Gdzie nikt nic nie musi, ale z potrzeby serca robi!!



Komentarze