G miał wczoraj swój dzień. Imieninowe święto. Od kilku lat tradycyjnie spędzamy je na obozie tenisowym zajadając się ogromnym tortem bezowym pieczonym na specjalne zamówienie przez lokalnych mazurskich cukierników. W tym roku było zuupełnie inaczej. Imieniny obchodził nasz solenizant na wyprawie rowerowej.
Dzień 2 sierpnia G uznał za idealny;). Rano cała rodzina zaśpiewała oczywiście tradycyjne " Sto lat". Był nawet podkład wokalno-muzyczny. Następnie zjedliśmy śniadanie i ruszyliśmy trasę, w poszuliwaniu prezentów i pędząc do kolejnego hotelu z basanem. Tym razem, tak się szczęśliwie dla solenizanta złoźyło, że hotel mieścił się, w pięknym zabytkowym budynku, i w pięknych okolicznościach przyrody . Były prezenty, kàpiele w basenie wraz z "bekającymi"współlokatorami;). Cóż sąsiadów się nie wybiera, a tym bardziej kultury się nie uczy;)).
Po kąpieli w szampańskich nastrojach
udaliśmy się na odświętną kolację.
Kolację, którą G i M będą dłuuugo pamiętać. Nie możemy napisać dlaczego...:)))
Było pysznie. Zjedliśmy duuużo lokalnych smakołyków.
Po posiłku koniecznie wskazany był spacer po miasteczku, które urodą zachwyciło całą familię. Oczywista, że nawet podczas wieczornego spaceru, wiał bardzo silny wiatr, a wieje on od Rodanu, towarzysząc nam juź od Valence. Dlatego naszym zdaniem czapki powinny mieć specjalne mocowania na głowach, a nie mają!!
M też dzisiaj dostała wyjątkowy prezent od swoich chłopaków. Zbaczali po niego specjalnie z trasy. Sami oceńcie efekt:). Mieć takich chłopaków to po protu SZCZĘŚCIE!!
Dzień 2 sierpnia G uznał za idealny;). Rano cała rodzina zaśpiewała oczywiście tradycyjne " Sto lat". Był nawet podkład wokalno-muzyczny. Następnie zjedliśmy śniadanie i ruszyliśmy trasę, w poszuliwaniu prezentów i pędząc do kolejnego hotelu z basanem. Tym razem, tak się szczęśliwie dla solenizanta złoźyło, że hotel mieścił się, w pięknym zabytkowym budynku, i w pięknych okolicznościach przyrody . Były prezenty, kàpiele w basenie wraz z "bekającymi"współlokatorami;). Cóż sąsiadów się nie wybiera, a tym bardziej kultury się nie uczy;)).
Po kąpieli w szampańskich nastrojach
udaliśmy się na odświętną kolację.
Kolację, którą G i M będą dłuuugo pamiętać. Nie możemy napisać dlaczego...:)))
Było pysznie. Zjedliśmy duuużo lokalnych smakołyków.
Po posiłku koniecznie wskazany był spacer po miasteczku, które urodą zachwyciło całą familię. Oczywista, że nawet podczas wieczornego spaceru, wiał bardzo silny wiatr, a wieje on od Rodanu, towarzysząc nam juź od Valence. Dlatego naszym zdaniem czapki powinny mieć specjalne mocowania na głowach, a nie mają!!
M też dzisiaj dostała wyjątkowy prezent od swoich chłopaków. Zbaczali po niego specjalnie z trasy. Sami oceńcie efekt:). Mieć takich chłopaków to po protu SZCZĘŚCIE!!





Komentarze
Prześlij komentarz