Z Serpy do Punta Umbria - krótkie sprawozdanie z trasy.

Dotarliśmy  do Punta Umbria nad Oceanem Atlantyckim:). Jak było w trasie, niełatwo!. Po pierwsze,  były szaleńczo ciężkie odcinki trasy. Wszystkie  średnio po 40 km. Pod górę, z pękającymi dętkami, a niektóre z nich do przejechania  szutrową trasą ( nie polecam, koła roweru zapadają się w piach). Na szczęście  bez upałów - moim zdaniem - zdaniem T. ze straszliwymi. G. już kompletnie  tracił siły, ale myśl o Ocenie Atlantyckim,  hotelu z basenem  oraz przyjemność  we wspólnych rozmowach pozwoliła nam w sobotę dotrzeć do Punta Umbria. Co widzieliśmy  w trasie tego nigdy nie zapomnimy, nawet w przykurzonych wspomnieniach. Po prostu perełki i jakie fantastyczne widoki, gdzie wjezdzajac/prowadząc rower na wysokość 200 m ( po przekroczeniu granicy Portugalia -Hiszpania w miejscowości  POMARAO) , patrzysz z dumą na jedenastolatka, który  się uśmiecha i mówi :"udało nam się mamo!". Warte do zobaczenia  na trasie byly: Minas de Sao Domingo -nieczynne  kopalnie złóż minerałów - głównie rudy miedzi. Niestety  obejrzane przez nas o zmierzchu tak jak i jeziorko - dawny dół wydobywczy, otoczony wałami ziemi, który budzi zachwyty wachlarzem różnorakich odcieni koloru brunatnobrazowego. My przeżyliśmy  również  w tej miejscowości  lokalną, dużą imprezę festynową z muzyką na żywo. Jako uczestnicy biernie bylismy zmuszeni  słuchać jej w łóżkach aż do rana;).  Niestety  przyplacilismy to dużym  niewyspaniem. Cóż... jadąc nad ocean  warto  zatrzymać  się w miejscowości  Sanlucar de Guadiana -malownicze miasteczko na granicy dwóch państw. Dzieli je jedynie rzeka Guadiana. Niestety  nie ma mostu, aby móc przejść do pięknego miasteczka  po stronie  portugalskiej. Najwspanialszw w naszej rowerowej podróży  jest to, że  dojeżdżamy  do pięknych miejscowości, gdzie turystów można szukać z lupą w ręce. Przy okazji zjeść lokalne smakołyki z autochtonami. Więcej  szczęścia w zakresie posiłków  mieliśmy, jak na razie w Portugalii. Niestety   jak w Hiszpanii  dojeżdżaliśmy do miasteczka to już zaczynała się siesta, która w restauracjach trwała do 20.30:(. O kuchni i jak się żywiliśmy będzie  w oddzielnym poście. Teraz czas na kolacje i spacer z dziećmi.  T. rysuje komiks. Ja myślę o Raskolnikowie i czekam na kolejny odcinek podróży.





Komentarze