Sete - Wenecja Langwedocji


Z morza nad morze, czyli  z Cap d'Agde do Sete dojechaliśmy wczoraj. Dzień był wietrzny, ścieżka prowadziła nas przy morzu i było sielsko, prawie anielsko;). T, G i Ł śpiewali piosenki z własnego repertuaru. Może przygotują nagranie na bloga;).  Do Sete dojechaliśmy w południe, postanowiliśmy pojechać  zobaczyć centrum miasta  ( 4 km od hotelu ). "Mała Wenecja" jest piękna,  ale bardzo głośna (prawie jak Neapol). W odróżnieniu  od orginału, nie ma zakazu jazdy samochodami. Cóż, my trafiliśmy chyba na godziny szczytu....




Przemierzyliśmy je w ciasnym korku samochodowym,  wśród głośnych klaksonów i wąskich uliczek. Strach był...!. Zrobiliśmy  kilka fotek i szybki odwrót do hotelu. Niestety nie dotarliśmy do punktu widokowego mieszczącego się na szycie wzgórza miasta. Szkoda,  bo ponoć  widoki nieziemskie - kilometrowych morskich plaż. Zabrakło siły i motywacji; ).  Postanowiliśmy więc skorzystać z dobrodziejstw nadmorskich plaż osobiście:))). Pomimo bardzo silnego wiatru, który nieco nam utrudnia plażowanie od kilku dni. Dajemy jednak radę...;).




 Czas na nadmorskie smakołyki  się  znalazł dla M, Ł i Ģ., natomiast T. postanowił dać lekcje kuchni wegetarianskiej lokalnym kucharzom:)). Efekty zjada na talerzu z nietęgą miną:).  Jutro ostatni dzień przygody nadmorskiej....

                 . . . .
W Sete żegnamy Canal du Midi.

Komentarze